Faworki zawsze uwielbiałam, choć niezbyt często miałam okazję je jeść, ale dzisiaj zjadłam najsmaczniejsze, najbardziej kruche i pyszne faworki na świecie! dacie wiarę, że sama je zrobiłam i to po raz pierwszy w życiu?
Nie zdawałam sobie dotąd sprawy, że ich przygotowanie jest tak banalne :) Od teraz już chyba zawsze będą w naszej kuchni w tłusty czwartek :) No bo jak tu odmówić sobie takich chrupiących słodkich pyszności? Teraz w planach są kokosanki, trzeba jakoś wykorzystać białka jajek :)
Składniki:
5 żółtek
1,5 - 2 szklanek mąki
2 łyżki gęstej śmietany
2 płaskie łyżki masła
1 łyżka spirytusu lub octu
szczypta soli
olej do smażenia
cukier puder do posypania
Wykonanie:
Do miski wsypujemy mąkę (1,5 szklanki) i sól, żółtka mieszamy ze śmietaną, spirytusem, masłem i dodajemy do mąki. Zagniatamy ciasto, jeśli będzie zbyt rzadkie to podsypujemy pozostałą mąką, ciasto musi być twarde ale elastyczne. Gdy już wyrobimy ciasto, bierzemy wałek i bijemy nim ciasto przez kilka minut, dzięki temu faworki będą bardziej kruche. Ja przyznam się, że ten etap niemal pominęłam, a mimo to faworki wyszły przepyszne.
Następnie tak "pobite" ciasto cieniutko wałkujemy i kroimy na paseczki o wymiarach około 10 x 3 cm. Nacinamy środek i przekładamy, wrzucamy na rozgrzany olej - na próbę możemy wrzucić do oleju kawałek ciasta, jeśli od razu wypłynie na wierzch i zacznie się smażyć, to mamy pewność, że temperatura jest odpowiednia. Smażymy więc faworki na złoty kolor, gotowe odsączamy z tłuszczu na papierowym ręczniku i posypujemy cukrem pudrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz